Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Życie odczuwalne

Data wysłania postu: 8 marca 2011 r.

Zachwycił mnie felieton Pilcha zamieszczony w jednym z ostatnich numerów Przekroju. W sposób przewrotny, a może genialny zastanawia się nad powszechnie używanym pojęciem. Przytoczę fragment:

Podobno istnieje temperatura i temperatura odczuwalna. Wygląda mi to na kolejny wynalazek epoki relatywizmu powszechnego; jeśli temperatura wrzenia wody wynosi – dajmy na to – sto stopni, to jaka jest odczuwalna temperatura wrzenia tej cieczy? Zależy od pogody? W upał wyższa, zimą niższa? W warunkach wojennych skacze, w czasie pokoju opada? Proszę bardzo. W sumie popieram. Wszystko, co służy literaturze, wszystko, co da się na teren literatury przenieść, i wszystko, czym się da lepiej jej zakamary oświetlić – jest dobre. Z temperaturą – że powiem coś od siebie – jak z temperaturą: nieraz jest, nieraz jej nie ma.

Ale na przykład czytanie i „czytanie odczuwalne” to jest coś! Zwłaszcza z wiekiem. Niby czytasz po staremu, a odczuwasz coraz mniej. Lektura trwa nieprzerwanie – lektura odczuwalna trafia się coraz rzadziej. Stąd starcze powroty do dawnych, jakże wstrząsających w ich odczuwalności tekstów. Przy nowych bywa to rzadko, chyba że „nowość” jest nieoczywista

Trop Pilcha, odkrycie powszechnie akceptowanego i stosowanego relatywizmu aż kusi aby pójść jeszcze dalej w tych intelektualnych penetracjach. Bo na przykład może warto zastanowić się, czy jest życie i życie odczuwalne. Chyba tak, bo znam wielu ludzi, którzy żyją, pracują, krzątają się, rodzą dzieci, dochodzą do czegoś, ale widzę, że jest to życie dalece nieodczuwalne. Tak jak istnieje niedopowiedziana przez Pilcha  różnica miedzy wspomnianym czytaniem a czytaniem ze zrozumieniem, tak może istnieje równie wstrząsająca różnica między życiem, a życiem ze zrozumieniem (czyli odczuwalnym). Myślę, że można także zwyczajnie kochać i kochać odczuwalnie, albo mieszkać razem i dzielić mieszkanie odczuwalnie. Nawet można pracować i pracować odczuwalnie. Samochód też może się zwyczajnie zepsuć, albo zepsuć odczuwalnie. Na swój użytek odkryłem, że odczuwalność podlega dziwnym fluktuacjom i, to samo życie, czytanie czy praca może być odczuwalna równie intensywnie, ale w zupełnie inny sposób. Chyba rację ma Mistrz, kiedy źródło odczuwalności lokuje w nieoczywistości. Bo każda nieoczywistość, może być kłopotem, zachwytem, irytacją, iluminacją i wieloma innymi doznaniami, które sprawiają, że odczuwalność ma powiew świeżości, i każde starcze powroty do dawnych, jakże wstrząsających w ich odczuwalności tekstów (doznań) to powtórna radość tamtych odkryć.

Historia zna jednak teorie udowadniające coś dokładnie odwrotnego: że odczuwalność rośnie wraz z wiekiem i powtarzalnością bodźca. Tak twierdził inżynier Mamoń, kiedy zastanawiał się nad fenomenem piosenek, które mogą się podobać lub nie. Bo skąd niby mam wiedzieć – wywodził – czy piosenka mi się podoba, kiedy słyszę ją pierwszy raz?

Ja wolę Pilcha. Wolę życie odczuwalne w całej jego nieoczywistości.

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj ten post Wydrukuj ten post