Wygrany Lądek
Wczoraj byłem na uroczystej premierze nowego filmu Wiesława Saniewskiego Wygrany. Premiera odbyła się z należytą celebrą, powitaniem ministra od kultury, ukłonami autorów, podziękowaniami dla sponsorów i koniecznym rytuałem. A później był film.
Prowadzący zaznaczył, że akcja na samym początku jest wyjątkowo wartka. Czekałem na tę wartką akcję do końca filmu i się nie doczekałem. Film jest – jak dla mnie – zbyt statyczny, a finał rozczarowujący, jakby żywcem wyjęty z kina familijnego. Sam scenariusz też miał kilka przesłodzonych mielizn (dobry stary Amerykanin podejmuje się opieki nad zagubionym młodzieńcem, wizyta w stadninie szczęśliwych koni dożywających spokojnej starości, cudowna wygrana, która uszczęśliwia wszystkich bohaterów). Natomiast rewelacyjne okazały się zdjęcia Piotra Kukli i Piotra Sobocińskiego, których znakomity warsztat nie raz już został zauważony. Do tego znakomita rola Janusza Gajosa (Frank) i nowe zjawisko w polskim filmie jakim jest Paweł Szajda. Ma on wszelkie dane, aby stać się bożyszczem kobiet i celebrytą mile widzianym na salonach warszawki. Jest dziko przystojny, gra romantyczne role (np. Tataraku) i ma to coś w oczach. Na dodatek jest u Saniewskiego buntownikiem, który poszukuje własnej drogi, a to zawsze budzi sympatię. Oby tylko – niesiony pierwszą sławą – nie wystąpił w reklamie chrupek lub proszków do prania.
Sam z niecierpliwością czekałem na zdjęcia z Lądka, który grał Baden-Baden. I powiem z pełnym przekonaniem, że tak sfilmowanego miejsca, w którym mieszkam, jeszcze nie widziałem. Kiedy jednym pociągnięciem kamery ujrzeliśmy wewnętrzna kopułę Wojciecha, pijalnie i rozświetlony basen, po sali przeszedł szmer podziwu i szepty: To Lądek! Byłam tam...! (bo szeptały głównie kobiety). Również Zamek na Skale i Albrechtshalle wyglądają znakomicie, a jak powiedział sam autor w trakcie kręcenia filmu te plenery są lepsze od oryginału.
Często spotykam się z narzekaniem, że Lądek to dziura, w której nie ma nic ciekawego. Tym malkontentom gorąco polecam wycieczkę do kina. Może wtedy zastanowią się, a może nawet zrozumieją, dlaczego dla wielu naszych gości Lądek i okolice to miejsce urzekające.
Film wchodzi na ekrany 18 marca.

Marzec 16th, 2011 - 13:36
NO właśnie, na czym to polega, że prawda ekranu, ta zdjęciowa, często jest tak wspaniale lepsza, piękniejsza i aż nierealniej orzekająca od pierwowzoru z krwi i kości. Pewnie to spędza sen z powiek wszystkich nas, fotografów amatorów, co nie panują nad ostrością, nie mówiąc już o kreacji czegoś w świetlistościach i urzekających światłocieniach.
O filmie mówi się sporo, o zdjęciowcu jeszcze więcej i od dawna. Doskonała zachęta Autora, żeby pomimo marności scenariusza film zobaczyć – choćby dla scen z Badan-Baden („usłyszałem, nie musisz powtarzać!”) w naszym wspaniałym Krajukącie.
Podoba mi się bardzo, ze blog ten to także forum rozmów o wydarzeniach kulturalnych, krytykach i spostrzeżeniach. Oby tak dalej.
Maj 27th, 2011 - 18:11
Wygrany… Film, który wywołał we mnie walkę uczuć nieporównywalną z innymi, towarzyszącymi mi podczas oglądania zarówno polskich jak i zagranicznych produkcji kinowych. Z jednej strony scenariusz, który wydawałoby się wspaniale rozpoczęty, a zakończony nieco w pośpiechu i na siłę, z drugiej strony Lądek, miejsce dorastania, nabierania pierwszych doświadczeń życiowych, wspomnienia, ta kolorowa rzeczywistość, która w realnym świecie jest nieco bardziej poszarzała, oraz Tara- „stadnina szczęśliwych koni”, która w moim życiu zapisała się porównywalnie mocno, jak Lądek. I mimo, że owa ‚stadnina’, w rzeczywistości też wygląda inaczej niż zaprezentowana w filmie (tutaj z kolei wersja realistyczna, namacalna jest o wiele bardziej kwiecista i pełna emocji), a cały jej wątek jest tylko bardzo powierzchownie liźnięty, to serce moje cieszy się niezmiernie, że szeroka publika mogła usłyszeć, że miejsca takie istnieją… Zastanawiam się tylko, czy gdyby nie te dwa połączone ze sobą fakty ten film uraczyłby mnie równie mocno…