Stalking – ciąg dalszy
Pamiętacie czasy, kiedy wystarczyło mieć pieniądze, aby coś kupić? Dziś jest inaczej. Trzeba jeszcze poddać się uporczywemu nękaniu przez ekspedienta. Chyba nie ma już żadnego sieciowego sklepu, który nie kazałby nam zbierać punktów, nie ma dnia, aby na komórkę nie przyszła informacja o promocji, dodatkowych punktach, podziękowaniach od automatu za dokonane zakupy lub życzeniach urodzinowych od tego samego automatu. Ten ostatni przypadek na szczęście zdarza się raz w roku.
Co kilka dni muszę podjeżdżać na stację benzynową. I co kilka dni ćwiczę ten sam dialog.
— Dzień dobry, olej napędowy na trójce.
— Dzień dobry, fakturka czy paragon? — To pytanie jest uzasadnione, ot zwykła uprzejmość wyprzedzająca ewentualne gapiostwo klienta, ale to dopiero wstęp.

Stalking reklamowy
Niedawno, czerwcu 2011 roku wprowadzono do polskiego systemu prawnego nowe przestępstwo, stalking, definiowane jako uporczywe nękanie lub wzbudzanie uzasadnionego okolicznościami poczucia zagrożenia lub istotne naruszenie prywatności innej osoby lub osoby jej najbliższej. Jestem absolutnie przekonany, że stalkingiem jest nękanie mnie przez reklamy, które są wszędzie. Nie mogę uruchomić strony w Internecie, bo natarczywie wyskakują mi oferty z blachodachówką, ciągle muszę zwijać pasek z ofertą korzystnego ubezpieczenia na starość, nie jestem w stanie otworzyć pliku z relacją filmową, aby nie zostać zmuszony do oglądania pani chwalącej krem do pięt lub suplement diety, nie mogę zobaczyć pogody w telewizji, bo dręczony jestem reklamą kropli do oczu, które działają potrójnie. Maltretowany jestem w domu, na ulicy, w samochodzie, przez telefon, wszędzie.
