Przyznaję się
Byłem zaczepiany na lądeckim rynku, dziewczyny w kancelarii sejmiku coś szeptały i przyglądały się badawczo, znajomy stwierdził, że mało nie spadł ze stołka przy barze, kiedy zobaczył to przed meczem. Przez jakiś czas był to temat na lądeckim forum internetowym. On czy nie on? Więc przyznaję się, to ja.
Zdzwoniła do mnie znajoma, która od kilku lat pracuje w branży reklamowej. Poszukiwali starszego pana. Na dodatek miałem się ogolić, bo trudno występować w filmie reklamującym kosmetyki do golenia z kilkudniowym zarostem. Najbardziej zaniepokojona niespodziewaną przygodą była Natalia, kiedy pokazałem jej scenariusz przysłany przez producentów. Było tam takie zdanie: „Krótkie ujęcie z dziewczyną, która przytula się. Uwaga, to nie jest scena erotyczna.” Kilku znajomych zdziwiło się, że zdecydowałem się na taką, nieco ekstrawagancką propozycję. Ale w końcu robiłem już w życiu różne rzeczy: hodowałem owce, byłem stolarzem, sprzedawałem śliwki w Stroniu pod hutą, redagowałem ogólnopolskie czasopismo (jako jeden z następców Jana Alfreda Szczepańskiego), napisałem kilka książek, handlowałem marmurem, organizowałem wesołe festiwale i dęte narady. Dlaczego nie miałbym spróbować czegoś nowego? Nudne życie jest nie do zniesienia. Andrzej Zawada, patron lądeckiego Przeglądu Filmów Górskich w poruszającym filmie „Ostatnia rozmowa” powiedział, że szkoda życia na sprawy nudne. I dodał, że lepiej trzymać się z daleka od ludzi małostkowych i bez poczucia humoru. Miał rację.

Wstaw komentarz