Podróże
Oferta przewodników i biur podróży nigdy nie będzie zawierała tego, czego poszukuję. Nie interesują mnie pocztówkowe obrazki siedmiu cudów świata. Poszukuję, krótkich, intensywnych emocji, których doświadcza się raz i zapamiętuje na resztę życia, nawet jeśli są z pozoru błahe. Podróżuję, aby znaleźć się w takich sytuacjach, które kiedyś trafnie, choć może nieco patetycznie opisał Zbigniew Stepek: „Są chwile szczęścia. W uśmiechu dziecka, w skośnym locie liścia, w pracy. Krótkie chwile. Są chwile szczęścia intensywnego – w dosięgnięciu słowa, w balansie na skalnej listwie, w przerzucie na przewieszkę – w spojrzeniu ze szczytu.”
Jest też narkotyczne poczucie mocy. Kiedy schodzę w dół i wiem, że mogę wszystko. Kiedy wiem, co jest naprawdę ważne. To odkrycie, które porządkuje rzeczywistość, jest jak iluminacja. Upaja swoją oczywistością i prostotą.
Ten czas mija. Emocje tracą barwę, blakną. Wikłam się w jakieś drobiazgi, pozorne problemy, jałowe dyskusje. Przychodzi codzienna krzątanina, „bułki, masło, ser żółty poproszę”, lista obecności, reklama supermarketu wisząca na klamce. Z ekranu telewizora przemawiają do mnie jacyś spoceni faceci, którzy ustalają, co dla mnie jest najlepsze. Sieć różnych zależności coraz bardziej obezwładnia i paraliżuje. Czuję, jak mimowolnie poddaję się biegowi wydarzeń, jak razem z innymi dryfuję do jakiegoś niewiadomego celu. I dopiero podróż, odkrycie innego świata, doświadczenie kresu własnych możliwości, pokonanie strachu, zajrzenie na drugą stronę mrocznej granicy i narodzenie się na nowo powodują, że warto żyć. Tylko wtedy w „skośnym locie liścia” możemy dostrzec zachwycające piękno, a nie prozaiczny problem, kto go posprząta.
Czas podróży to najważniejszy z czasów.
