Ola in the Sky with Diamonds
Ostatnio jakoś częściej i łatwiej się wzruszam. Niechybny to objaw starości i związanej z tym labilności emocjonalnej. Ale może to dobrze, bo jakoś łatwiej jest słuchać muzyki odczuwalnie (o zjawisku piszę w poprzednim poście).
Od kilku miesięcy razem z moją trzyletnią córeczką słuchamy i oglądamy różne muzyczne zjawiska. Mała Ola po zachwycie Kabaretem Starszych Panów (co wieczór gramy Tanie dranie) odkryła Żółtą łódź podwodną. Z fascynacją wpatruje się w niebywałą, kolorową, psychodeliczną animację i razem ze mną przeżywa smutek Nowhermana, uniesienie Lucy szybującej po niebie, radosną siłę dobrych ludzi pokonujących złą rękawiczkę (GLOVE vs LOVE). A ja stary wpatruje się film i sam czuję się trochę lepszy i jakiś taki... piękniejszy (wiem, że to bardzo ryzykowne stwierdzenie). Zresztą przekonajcie sami. Ten przekaz zupełnie się nie zestarzał. Ech! Raduje się moja dusza niespełnionego hippisa.
http://www.youtube.com/watch?v=A7F2X3rSSCU&tracker=False&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=llrAemrsKG0

Wstaw komentarz