O dolnośląskiej tożsamości
Przed uroczystą sesją sejmiku, na zamku książęcym w Oleśnicy, odbyła się zupełnie interesująca debata o naszej regionalnej tożsamości. Pojawiła się tam ważna w moim odczuciu, choć nie sformułowana wprost konstatacja, że przestaliśmy się bać Niemców, oswoiliśmy się z faktem, że na Dolnym Śląsku, przez wiele wieków mieszkał inny naród. Od wielkiej wędrówki ludów po 1945 minęło kilka pokoleń. Kilka z tych pokoleń przyszło na świat właśnie tutaj i jest jak najbardziej stąd. Historia najnowsza przestała być bolącą raną a stała się ciągiem wydarzeń, w którym dzisiaj pojawiamy się my. Wydarzenia sprzed 1945 roku przestały być tematem kłopotliwym. Jeśli się jednak przyjrzeć historii najnowszej i tej dawnej, to doprawdy czyniła ona niebywałe ewolucje. Piastowie Śląscy (czyli wywodzący się z obszaru obecnego Dolnego Śląska), łącznie z panem na zamku oleśnickim walczyli pod Grunwaldem po stronie - Krzyżaków, otoczona kultem religijnym, patronka Dolnego Śląska - Św. Jadwiga - pochodziła z Bawarii. W moim Lądku dumni jesteśmy z Michała Klahra Starszego, jednego z najlepszych rzeźbiarzy barokowych w tej części Europy. Odnawiamy pieczołowicie jego rzeźby, odrestaurowaliśmy budynek, w którym tworzył i nazwaliśmy jego imieniem galerię muzealną. Szczególnie ciekawym przykładem jest nowo odkryty dla historii Lądka Hinko Kruszyna - pod koniec średniowiecza lokalny władca, ale przede wszystkim rozbójnik. Z niewielkiego zamku Karpień ponad 20 lat grasował po okolicy, aż zniecierpliwieni sąsiedzi przegonili go, a zamek zburzyli. Ten Ślązak(?), Czech(?), Niemiec(?) stał się oto częścią naszej historii. W niedalekich Krosnowicach od kilku lat organizowany jest festiwal muzyki Ignacego Reimanna, wybitnego niemieckiego kompozytora, urodzonego w Wambierzycach i całe swe dorosłe życie tworzącego właśnie w Krosnowicach. Dziś w festiwalu uczestniczą praprawnuczki kompozytora oraz tłumy miłośników muzyki religijnej nie tylko z Dolnego Śląska. Cały wysiłek organizacyjny wzięła na siebie niewielka grupa obecnych mieszkańców Krosnowic.
Kilka lat temu postanowiłem zrealizować projekt polegający na zebraniu wspomnień, żyjących jeszcze mieszkańców okolic Lądka. Wspomnienia miały mieć jednak jeden, bardzo wyraźny temat: relacje polsko-niemieckie we wczesnych latach powojennych. Powstała wówczas książka pt. "Wieża Babel. Turm zu Babel", dwujęzyczne wydawnictwo, które zawierało relacje Polaków, którzy przyjeżdżali na te ziemie w latach czterdziestych, Polaków, którzy żyli już tu wcześniej m.in. jako pracownicy przymusowi w czasie wojny ale także relacje Niemców, którzy zostali np. wstępując w związki małżeńskie z Polakami, Niemców którzy wyjechali i od czasu do czasu odwiedzają te strony oraz tych, którzy wyjechali i nigdy już nie wrócili. Obawiałem się, że może jest na to jeszcze za wcześnie. Niektóre wspomnienia są drastyczne, ale ku mojej satysfakcji książka została odebrana przez wszystkich bardzo życzliwie. Interesowało się nią niemieckie radio i prasa, znakomita polska pisarka Olga Tokarczuk pochwaliła pomysł i warsztat literacki, niedawno jakiś niemiecki hrabia przyjechał do Lądka, aby zdobyć jeden egzemplarz wydawnictwa (akurat wróciłem z budowy i byłem cały w błocie i cemencie). Książka zaistniała jako dokument trudnych czasów, ale też świadectwo historii, która wydarzyła się i, czy tego chcemy, czy nie, jest faktem, jest naszym wspólnym dziedzictwem. Wydawnictwo ukazało się krótko po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej. Barier politycznych, gospodarczych i formalnych już nie było. Do przełamania została ta ostatnia, mentalna. Myślę, że przez te ostatnie lata naprawdę przestaliśmy się bać Niemców, a oni nas. Zaczęliśmy mieć odwagę mówić o minionych czasach jako wspólnym kawałku historii. Zaczęliśmy akceptować, że to też są nasze korzenie, skoro tu mieszkamy i jesteśmy jak najbardziej stąd.

Wstaw komentarz