Niewielka społeczna szkodliwość czynu
Dzisiejszy news nr 1: Czterej pseudokibice Wisły Kraków sprayami wymalowali odcinek drogi do Morskiego Oka od Włosienicy aż prawie po samo schronisko. Najpiękniejsze miejsce w polskich Tatrach zostało oszpecone przez czterech chuliganów. W nocy czterech kibiców jednego z krakowskich klubów sprayami na kilkukilometrowym odcinku drogi do Morskiego Oka wymalowało kilkadziesiąt haseł. Napisy, w tym wiele wulgaryzmów, pojawiły się zarówno na asfaltowej nawierzchni jak i na głazach znajdujących się bezpośrednio przy szlaku. Dodatkowe "upiększenia" mężczyźni zostawili też na kamiennych murkach oporowych.
Dzisiejszy news nr 2: W nocy z soboty na niedzielę dwóch napastników dotkliwie pobiło mężczyznę na ul. Strzegomskiej [we Wrocławiu]. Chuligani krzyczeli do niego: - Mów, że nie jesteś z Antify. […] - Zaczepiali nas agresywnie i bardzo nieskładnie. Pamiętam, że użyli słowa "pedał" - mówi Bartosz Lis, którego jeden z napastników uderzył pięścią w twarz. Cała trójka próbowała uciec, ale atakujący pobiegli za nimi. […] - Mój kolega krzyczał z odległości, żeby przestali mnie bić, bo jestem chory. Nie wiem, czy podziałało, czy mieli dosyć, czy przekonało ich, że nie jestem z Antify, ale przestali. Skandowali coś, usłyszałem tylko "Śląsk Wrocław".
Chyba zaczynamy się przyzwyczajać, że prawo nie oznacza sprawiedliwości. Jest to raczej umiejętność stosowania różnych trików, w celu uzasadnienia jakiejś, czasem karkołomnej tezy. To przyzwyczajenie jest prawdopodobnie powodem oburzenia prokuratorów z Białegostoku, którzy nie widzą nic niestosownego w niezwykle szerokiej interpretacji symbolu swastyki. Białostocki prokurator ma rację, że w Indiach jest to symbol szczęścia. Udaje jednak, że nie zauważył bardzo istotnego faktu: postępowanie dotyczyło malowania tego symbolu w Polsce, kraju, w którym oznacza on zgoła coś innego. Uzasadnienie wyroku ma sens w Indiach ale nie w Polsce.
Te same dylematy mam, kiedy czytam, że pobicia, kradzieże, dewastacje publicznego mienia itp. wybryki traktowane są przez nasze sądy jako czyny o niewielkiej społecznej szkodliwości. Według mnie mylona jest szkodliwość materialna i społeczna właśnie. Materialna jest niewielka: połamana tablica informacyjna, powyrywane kosze na śmieci, pomazana elewacja, regularne kradzieże w małych sklepach… Zazwyczaj wycenia się je na 100-200 zł i … umarza. Ze względu na niską społeczną szkodliwość. A ta jest wysoka! Bo jest to przyzwolenie na takie wybryki, wręcz zachęta do nich, jest to manifestacja bezradności systemu prawnego, jest to jasny komunikat dla poszkodowanych: jesteście sami, nikt wam nie pomoże! Jak w tym przypadku prawo ma oznaczać sprawiedliwość? Jak mają się czuć lojalni wobec swojego państwa, spokojni obywatele? Ten problem dostrzegł swego czasu Rudolph Giuliani, gdy w 1993 roku obejmował urząd burmistrza Nowego Jorku. Jego program „Zero tolerancji” miał na celu reagowanie w każdym przypadku łamania prawa. W każdym. Również w tym, które u nas traktowane jest z dobroduszną tolerancją, jako akceptowalne, bo niby nieszkodliwe społecznie.
Akceptacja dla coraz powszechniejszych wybryków rasistowskich i nacjonalistycznych, puszczanie oka, że to tylko taka zabawa, żonglowanie przepisami prawa prowadzi do tego, że jutro obudzimy się z ręką w nocniku. I będzie już za późno, aby cofnąć czas. Przecież oni tylko, he, he.. pięć piw zamawiali..! Rafał Dutkiewicz, którego fanem nie jestem, stwierdził po ostatnich wydarzeniach we Wrocławiu: Ruchy faszyzujące powinny być traktowane jako zagrożenie dla demokracji i państwa polskiego. Niezbędne jest, by prokuratury i sądy zweryfikowały swoje podejście do tych spraw. Trochę późno to zauważył, ale ma rację, z tym, że to tylko cześć problemu. Prokuratury i sądy powinny zweryfikować podejście do swojego ulubionego pojęcia społecznej szkodliwości. W przeciwnym przypadku przyczyniają się do erozji prawa, do ośmieszania państwowych instytucji, do poczucia zagrożenia u zwykłych obywateli. I do dalszego rozjeżdżania się prawa i poczucia elementarnej sprawiedliwości.
Uff! Z grubej rury, ale musiałem…

Lipiec 8th, 2013 - 19:09
Wypada się cieszyć, że sprajem nie ozdobili Giewontu…Masz 100% racji – w Polsce prawo nie jest przestrzegane, bo jest na to powszechne przyzwolenie. Kolejne przepisy są martwe – dlaczego – dlatego, że nie ma ich jak wyegzekwować! A czemu nie ma ich jak wyegzekwować? Bo nikogo, z organami prawa na czele, to nie obchodzi. Nikt nie ściga chuliganów i wandali, a przecież wystarczyłoby kazać zapłacić im za szkody, które czynią – wtedy wandalizm by się szybko skończył. A przyzwoici obywatele czują się bezradni, kiedy widzą kolejny rozbity przystanek, ściany pomalowane sprejem, połamane ławki, czy śmieci na ulicy. Oczywiście, że społeczna szkodliwość tych czynów jest bardzo duża, także dlatego, że przez coś takiego wszystkim nam się gorzej żyje – bo wiem,że w tym kraju długo coś się nie uchroni przed zniszczeniem. W Singapurze wprowadzono drakońskie kary za śmiecenie na ulicy – i jakoś da się je wyegzekwować! Tylko w Polsce się nie da… Nie można również wyegzekwować prostych zasad, takich jak na przykład nie chodzenie pieszych po ścieżkach rowerowych i na odwrót. Bo jest przyzwolenie na bylejakość i na to, że w tym kraju każdy robi, jak mu się podoba.