Niech się święci 3 maja
Dzień wcześniej było nieszczególnie ale nic nie zapowiadało kataklizmu. Trzeci maja od rana zaczął się źle. Padał mokry deszcz ze śniegiem, później już tylko gęsty śnieg. Koło południa wysiadła antena satelitarna, a chwilę później wyłączony został prąd. A tu zbliża się pora obiadowa. Obiad miał być jak trzeba, świąteczny, z rosołkiem. Tymczasem bez prądu trzeba było coś wymyślić. Wyczyściłem zeszłorocznego grilla, na który poszły rosołkowe skrzydełka, gdzieś z zakamarków zamrażarki wygrzebaliśmy trochę świątecznej kiełbasy. Zdjęcie Natalia puściła na fejsbuku i doświadczyliśmy potęgi globalnej sieci. Od razu pokazały się komentarze od sąsiada mieszkającego trzy domy dalej, że on chętnie by też... Do sąsiada dołączył jeszcze Kurczak (czyli MK), znalazło się piwo do kiełbasek i tak niespodziewanie i świątecznie zainaugurowaliśmy sezon. Najbardziej z niezwyczajnego obiadu zadowolona była Ola. Dla tych co z letnimi oponami próbowali przedrzeć się przez sudeckie szosy, dzień przeklęty. Dla nas jedno z milszych wspomnień z tej dziwacznej wiosny.

Maj 13th, 2011 - 09:52
We wtorek grill u Ciebie w śnieżnej atmosferze. Jak piszesz tak było, niezwykły obiad w jak zwykle na Gerberów, miłej atmosferze.
W piątek niespodziewanie na autostradzie puściłem z dymem Berlingo.
W ten weekend jestem znów w Lądku.
Pomysł na jakąś niekonwencjonalną imprezkę, aby nie przerywać dobrej passy?