Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Nie wygłupiam się

Data wysłania postu: 18 września 2011 r.

Na początku kampanii wyborczej, Barbara Labuda w swoim felietonie w Newsweeku napisała: — Teraz łatwo można naigrywać się z polityków. Sami aż się o to proszą. Kampania wyborcza daje po temu niezliczone sposobności. Oglądamy przyszłych i obecnych posłów, senatorów, ministrów na traktorach, w wozach strażackich, tańczących oberki z dziewczętami w strojach ludowych, rapujących, gotujących w kotle, grających na fujarce lub grzebieniu, rozdających uśmiechy i kolorowe kokardki z ulotkami wyborczymi, pochylających się „z głęboko trosko” nad powodzianami lub innymi ofiarami żywiołów. Opis okrutny, ale niestety prawdziwy.

Bardzo rzadko można spotkać kandydatów, którzy przejęli się swoją rolą i dzielą się własnymi pomysłami, programami, rozważaniami na różne tematy albo przynajmniej rzetelnie prawdziwie przedstawiają siebie i swoją dotychczasową działalność. Jeśli jednak znajdzie się ktoś, kto uczyni ten wysiłek, to mało kto chce to czytać. Żyjemy w estetyce kanonu wyborczych rytuałów i jeśli kandydat chce się przypodobać elektoratowi, musi przemawiać pismem obrazkowym (bilbordy, banery, reklamy) lub krótkimi hasłami, nie dłuższymi niż lakoniczny SMS. — Kandydaci, którzy chcą z szacunkiem potraktować wyborców — pisze dalej Labuda — i wystąpić jedynie z ideami oraz sensownymi politycznymi propozycjami, muszą liczyć się z porażką. (...) Trzeba pogodzić się z tym, że obecne kampanie to happening i teatr.

To ostatnie zdanie zainteresowało mnie. Właściwie dlaczego trzeba się pogodzić? Dlaczego nie spróbować przywrócić kampanii jej pierwotnego sensu? Zdecydowałem, że w tych wyborach nie będę robił bilbordów, nie powieszę ani jednego banera, nie wydam pieniędzy na reklamę. Wydrukuję kilkaset plakatów i trochę ulotek, ale głównym narzędziem informacji będzie mój blog. To miejsce, gdzie można znaleźć więcej niż zdawkowe hasło wyborcze. Mam nadzieję, że dzięki rozpoczynającej się od jutra, czyli od poniedziałku , 19 września, akcji informacyjnej  z adresem bloga, uczynię z niego wizytówkę, która zaintryguje rzeczywiście zainteresowanych i pozwoli poznać mnie nie tylko jako kandydata, który pojawia się na banerach raz na cztery lata, ale przez cały czas robi coś sensownego. No więc nie godzę się na zgrane wyborcze rytuały, nie wygłupiam się. Z pełną świadomością ryzykuję porażkę, ale zachowuję szacunek: dla swoich wyborców i dla siebie.

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj ten post Wydrukuj ten post
    Komentarze (1) Trackbaki (0)
    1. I takich kandydatów chcę słuchać i takich będę wybierał. Nie potrzeba nam już cyrkowców i zakłamanych karierowiczów, żałuję, że ludzie nabierają się jeszcze na wyborcze banalne obiecanki. Wiem, że jest pan konkretnym gościem i robi pan swoje. Tak jak kapela Proletariat, bez względu na modę i tendencje prą do przodu czego i panu bez zbytniego pochlebstwa życzę. Habon


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.