Kuluary przedwyborcze
Wybory parlamentarne za dwa miesiące, ale ruch w środowiskach politycznych jest już na najwyższych obrotach. Zostałem zaproszony na kolację z Marszałkiem Senatu. A właściwie z dwoma marszałkami, bo był także Marszałek Województwa Dolnośląskiego, Wojewoda, kandydat na prezydenta Wałbrzycha i kilkoro innych zacnych gości. W kameralnym gronie i w eleganckich wnętrzach zamku Książ. Takich zaproszeń nie wypada lekceważyć, choć to kawał drogi z Lądka. Oficjalne powody tego spotkania są mniej istotne. W tego typu wydarzeniach dużo ważniejsze są kuluary. Mam ten komfort, że kolacja odbyła się w przeddzień wyborów w Wałbrzychu a ja piszę ten tekst, znając wyniki. Otóż we wspomnianych kuluarach okazałem się człowiekiem małej wiary. Byłem przekonany, że w Wałbrzychu będzie jednak druga tura. Mimo tego, że kandydat z poparciem SLD miał tym razem fatalną kampanię wizerunkową: na bilbordach wyglądał jak opuchnięty, a ryzykowne hasło Całym rozumem dla wałbrzyszan od razu prowokuje do żartów na temat publicznej oceny walorów intelektualnych w przypadku niskiego poparcia. Mimo tego, że kampania kandydata z drużyny Dutkiewicza była zupełnie nijaka, a sam zainteresowany z licznych bilbordów patrzył na miasto jakiś skwaszony, i mimo tego, że kandydat PiS-u od razu na starcie zniechęcił wyborców dyskredytując konkurentów jako nie dość polskich. Aż tu wieczorem w niedzielę wybuchła bomba: Roman Szełemej otrzymał 60-procentowe poparcie! To był nokaut, tym bardziej zaskakujący, że Wałbrzych, przynajmniej od roku jest wyjątkowo trudnym terenem dla jakiejkolwiek wyborczej rywalizacji. Panie Romanie, śpieszących z gratulacjami teraz będzie wielu, tych szczerych gratulacji znacznie mniej. Ja jestem w tej mniejszości.
A tak poza tym była okazja podywagować o tym, że minął czas tradycyjnych sposobów prowadzenia kampanii wyborczej, a w tej najbliższej prawdopodobnie najważniejszym medium będzie Internet. Dlatego ten blog również postaram się wykorzystać do przedstawienia siebie i do dotarcia z moją kandydaturą do jak najszerszej liczby potencjalnych wyborców. Stałych czytelników pocieszam jednak, że wybory i polityka to nie cały mój świat i rozważań na tematy różne na pewno sobie nie odmówię.

Listopad 5th, 2016 - 06:45
Um, come BACK.Anonymous bitches be runnin’ their mouths over at my blog and I need a new lesson in remaining aloof before I start calling them out and thus looking like I care. Which I DON’T. CLEARLY. Right.Happy New Year! Let’s get (me) drunk together in ’09. Yes?
Listopad 5th, 2016 - 07:59
It sounds like Devon and my Lilly are soul mates in crazy. As for your vacation, the southeast scares me, and I’m white. I personally believe that we should pick a few states down there, annex them, move all the good ol’ boys into one area with their union jacks and nascar tracks and put up some very large fences.