Kto wygrał wybory?
Myślę, że mało kto jeszcze pamięta uczniowskie i studenckie protesty związane z ACTA. Chodzi o międzynarodową umowę dotyczącą zwalczania handlu towarami podrabianymi (Anti-Counterfeiting Trade Agrement). Bardzo istotną częścią porozumienia była kwestia uregulowania rozpowszechniania dzieł prawnie chronionych przez Internet, co zostało odebrane jako próba ograniczenia swobody wymiany informacji w necie. Ostatecznie wycofano się z tej regulacji, ale przedtem byliśmy świadkami zaskakująco gwałtownych protestów. Dlaczego? Ponieważ swoboda posługiwania się Internetem dla pokolenia ówczesnej młodzieży to była pokoleniowa konieczność. To było ich naturalne środowisko, w którym się wychowali. Internet dla tego pokolenia to nie jest narzędzie do pracy. To jest ich kawałek świata, ich tożsamość. Oni po prostu częściowo istnieją w Internecie.Pozwoliłem sobie wówczas na sformułowanie „pokolenie ACTA”. http://zbigniewpiotrowicz.pl/index.php/2012/01/28/pokolenie-acta/#more-2185 Tymczasem sprawa regulacji została potraktowana w u nas w Polsce w sposób bardzo formalny, choć wiele państw już w trakcie procedowania zaczęło się z tego wycofywać. Ostatecznie, po pewnych modyfikacjach, 26 stycznia 2012 roku większość państw europejskich podpisało porozumienie, ale latem, 4 lipca 2012 roku Parlament Europejski odrzucił je podczas głosowania.
Pokolenie ACTA to ludzie, którzy wyszli wtedy na ulice. Obok siebie znaleźli się studenci (wówczas zazwyczaj sympatycy PO), kibole i narodowcy (zagospodarowani przez PiS), entuzjaści techno i ekstrawaganckich parad (nad którymi pracował Palikot), lewicujący intelektualiści (przytuleni z braku innych wówczas propozycji do SLD). Ci ludzie stali zazwyczaj po różnych stronach kordonu policyjnego. Tym razem mieli wspólnego wroga – władzę, która w ich przekonaniu chciała zabrać im ich świat. Manifestacje dały im ważne wspólnotowe doświadczenie, konieczne dla pokoleniowej identyfikacji.
To pokolenie nie zniknęło. Ono dorosło i po raz pierwszy poszło zagłosować w ważnych wyborach. Po raz pierwszy znalazło lidera, który przemówił do nich ich językiem. Proszę zauważyć, że protesty w sprawie ACTA miały miejsce w Polsce zimą 2011/2012. Od tego momentu zaczęły spadać notowania Platformy Obywatelskiej. Pokolenie ACTA – co stwierdzam z przykrością – zignorowane i odtrącone, poszukiwało swej politycznej reprezentacji, ale nie potrafiło jej znaleźć. Odpływ elektoratu był powolny, ale miał wszystkie cechy stałej tendencji. Właściwie było kwestią czasu, kiedy Pokolenie ACTA wyłoni swego lidera lub znajdzie go wśród politycznych propozycji. I ten moment właśnie nastąpił. Paweł Kukiz mówi językiem tamtego buntu. Ma w sobie coś z kibola i narodowca. Deklaruje walkę z władzą, tą władzą, która chciała odebrać kawałek ważnego, pokoleniowego terytorium obecnym i byłym studentom. Co więcej, niesiony swoim wyborczym sukcesem, jest dla Pokolenia ACTA reprezentantem, który po raz pierwszy daje mu poczucie siły. I on prawdopodobnie to wykorzysta. Nie wiem ile w działaniach Kukiza politycznej kalkulacji, a ile autentycznego, nieco infantylnego zapału do przewracania starego porządku. Stała się jednak rzecz niezwykle istotna. To pierwsza stricte polityczna manifestacja Pokolenia ACTA. Według mojej oceny jest to pokolenie w wieku 18-28 lat, bardzo sprawne w komunikowaniu się przy pomocy nowoczesnych technologii i z tego względu może być ważną i liczącą się siłą polityczną na wiele następnych lat.
O niedocenianiu wydarzeń z zimy 2011/2012 mówię od dłuższego czasu z maniackim uporem. Widzę czasem nieco zniecierpliwione spojrzenia, bo na moją teorię nie było żadnych przekonujących dowodów. Teraz są. Pokolenie ACTA wygrało swoje pierwsze wybory.

Wstaw komentarz