Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Kocioł Łomniczki

Data wysłania postu: 1 listopada 2012 r.

W Kotle Łomniczki, pod Śnieżką znajduje się, tuż przy szlaku, symboliczny cmentarz poświęcony tym, którzy zginęli w Karkonoszach albo z Karkonoszy wyjeżdżali w dalekie góry. Warto tam zajrzeć, zwłaszcza, że to nie dużo fatygi, ot kilka minut w dół szlakiem z Równi. Trafiłem tam po dłuższej przerwie i z zaskoczeniem stwierdziłem, że większość upamiętnionych tam osób znałem osobiście. Jest tam także tablica Jacka Mierzejewskiego, młodego błyskotliwego taternika, zdolnego publicysty i fotografa. Z Jackiem spotykałem się na wspinaczkach w Kotłach, bywaliśmy w tych samych karkonoskich chatkach, wylegiwaliśmy się u podstawy tych samych dróg w Sokolikach. Przyszło nam także współpracować, kiedy na krótko zająłem się redagowaniem „Taternika”.  Okazało się, że mimo niemal pokoleniowej różnicy wieku, działamy na zbliżonych częstotliwościach.  W ciągu kilku miesięcy nasza znajomość nabrała tempa. Zastanawialiśmy się nad kolejnymi tekstami, tematami do sfotografowania, pracą w zarządzie „pezety” do którego Jacka właśnie wybrano. Bardzo się z tego cieszył. Wymieniliśmy sporo mejli, a tuż przed Bożym Narodzeniem dostałem kolejną przesyłkę ze zdjęciami do wykorzystania. Jadąc dzień przed nocą sylwestrową do zaprzyjaźnionej leśniczówki pod Szczelińcem w Górach Stołowych, usłyszałem w radiu informację o wypadku w Kotle Łomniczki. Jakaś lawina, jacyś turyści, żadnych informacji o ofiarach. Na drugi dzień, kiedy z Bartkiem, gospodarzem noworocznego spotkania, potajemnie próbowaliśmy tężejące w chłodnej sieni galaretki wieprzowe, zadzwonił telefon. Bartek wyszedł na chwilę i wrócił z pobladłą twarzą.

– Szczękościsk nie żyje... – powiedział łamiącym się głosem. - Podchodził na nartach przez Łomniczkę...

Tego dnia wyszliśmy na zaśnieżony Szczeliniec. Musieliśmy coś robić, chcieliśmy się zmęczyć. O Jacku w ogóle nie rozmawialiśmy. Nikt nie miał ochoty mówić o nim w czasie przeszłym.

***

Cztery miesiące później czyściłem skrzynkę pocztową w komputerze. Gdzieś w zakamarkach została nieprzeczytana wiadomość, wysłana przez Jacka na dwa tygodnie przed wypadkiem: Zmieniłem adres. Mieszkam w Jeleniej Górze. Zapraszam!

Zaznaczyłem kursorem. Skasowałem.

Jacka nie ma.

 

O Jacku w "Górach" z 2008 r. http://www.goryonline.com/ludzie,4855,145,0,1,F,news.html

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj ten post Wydrukuj ten post
    Komentarze (2) Trackbaki (0)
    1. Pięknie położone miejsce. A pomysł z tymi tabliczkami oddającymi cześć „ludziom gór” uważam za świetny.


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.