Jestem z małej gminy
Mieszkam w małej gminie, na peryferiach województwa i dlatego poszedłem do wyborów w 2006 roku z zamiarem złamania, a przynajmniej osłabienia monopolu Wrocławia w polityce regionalne. Brzmi to trochę jak niegdysiejsza nowomowa, ale w gruncie rzeczy chodziło mi o to, że głównym zadaniem województwa powinno być równoważenie rozwoju na całym obszarze ze szczególnym uwzględnieniem tych regionów, które mają mniejsze możliwości, a mówiąc jeszcze bardziej dosadnie, zależało mi na takim podziale wojewódzkich pieniędzy, aby znacząco wspierały one lokalne działania a nie były skromnym dodatkiem do wielkich projektów wrocławskich. I udało się, zwłaszcza, kiedy nastąpiła zmiana składu zarządu województwa wiosną 2008 r. i gruntownie zmieniona została polityka inwestycyjna i - nazwijmy to- dotacyjna. Znacznie więcej małych projektów kulturalnych, edukacyjnych a także związanych z ochrona zabytków zaczęło być wspieranych właśnie z budżetu województwa. Taka sytuacja nie zdarzała się nigdy przedtem.
Zasadą przyjętą i powszechnie akceptowaną przez kierowaną przeze mnie komisję kultury było ratowanie szczególnie cennych zabytków, które przy braku interwencji mogłyby przepaść bezpowrotnie. Wspieraliśmy tych wnioskodawców, którzy sami nie są w stanie udźwignąć ciężaru zadania, ale wykazują duże zaangażowanie i aktywność. Takie podejście gwarantowało, że przekazane pieniądze nie tylko nie zmarnują się ale przez prace i wsparcie lokalnych środowisk zostaną jeszcze pomnożone. Dzięki temu uratowano takie zabytki jak wieża kościoła parafialnego w Karpaczu, organy w kościołach parafialnych w Mirsku i Lądku Zdroju, witraże w Katedrze Świdnickiej, wieże rycerskie w Siedlęcinie i Żelaznie, krużganki otaczające kościół Krosnowicach, piaskowcowa rzeźba wotywna na lądeckim rynku, schody wejściowe do Bazyliki w Wambierzycach, zamek Grodziec w Zagrodnie. Wykonano wiele prac rekonstrukcyjnych i zabezpieczających przed katastrofą budowlaną w wiejskich kościołach, naprawiono dachy, odremontowano wnętrza lub szczególnie cenne malowidła, przywrócono dawną świetność wielu zabytkowym ołtarzom dłuta znakomitych mistrzów dolnośląskich. Tak szeroko zakrojonej akcji ratunkowej, skierowanej na lokalne, czasem niedoceniane, czasem zapomniane obiekty zabytkowe, jeszcze nie było. A warto o nie dbać, ponieważ jesteśmy ? co niektórych może zdziwi ? województwem, które ma największą ilość obiektów zabytkowych w Polsce. I to jest nasz ogromny atut.
Wymieniając najważniejsze działania ratujące zabytki w całym województwie kilkakrotnie wymieniłem miejscowości Powiatu Kłodzkiego. Nie tylko dlatego, że znam ten region, ale też dlatego, że wiele największych dotacji na ratowanie zabytków właśnie tu trafiło. Na krużganki w Krosnowicach, remontowane z niezwykłą konsekwencją od czterech lat, trafiło w czterech transzach łącznie 250 tys. zł. Mam nadzieję, że ostatni etap prac, planowany na najbliższe lata, będzie również realizowany przy wsparciu samorządu województwa. Trzeba było czterech miesięcy pracy ekipy konserwatorskiej i 130 tys. aby naprawić nieumiejętne prace wykonane ? o zgrozo, przy użyciu piaskarki ? na najwybitniejszym dziele Michała Klahra Starszego, rzeźbie przedstawiającej Trójcę Świętą w Lądku Zdroju. Przez kolejne trzy lata ratowano dach w kościele w Jaszkowej Górnej (łącznie 160 tys.), bardzo specjalistyczne prace ratunkowe prowadzono , również w kilku etapach w najstarszym drewnianym kościele na Ziemi Kłodzkiej w Kamieńczyku. Dofinansowano prace konserwacyjne i zabezpieczające w zabytkowych kościołach Bystrzycy Kłodzkiej, Kudowy, Nowej Wsi, Międzylesia, Lewina Kłodzkiego, Niemojowa, Gniewoszowa, Domaszkowa i w Sanktuarium Marii Śnieżnej na Iglicznej. Uratowane zostały siedemnastowieczne freski odkryte niespodziewanie w kłodzkim liceum. Zainstalowano system przeciwpożarowy w muzeum filumenistycznym w Bystrzycy Kłodzkiej. To ogromny kawałek dobrze wykonanej pracy, podkreślam jeszcze raz, niemożliwej do realizacji bez zaangażowania lokalnych społeczności.
Pozwoliłem sobie wykorzystać ostatnie zaproszenie na dożynki parafialne do Krosnowic i ? powiem szczerze ? byłem zauroczony tym miejscem, zwłaszcza scenerią dożynkowego poczęstunku. Stoły z białymi obrusami ustawione wśród owocujących drzew, wspólne śpiewy przy akordeonie, talerze pełne domowych wyrobów? Chyba właśnie tak powinny wyglądać prawdziwe uroczystości święta plonów. To był powrót do właściwych proporcji w dzisiejszym, zwariowanym świecie, powrót do korzeni i sensu tego szczególnego święta. Z ogromną chęcią zajrzę także do kościoła w Żelaźnie. Przede wszystkim aby uczynić zadość serdecznemu zaproszeniu księdza proboszcza, a po drugie zobaczyć jak wygląda ołtarz po renowacji. Poza tym nigdzie nie jadłem tak dobrze ukiszonych ogórków?
Nie ukrywam, że mam zamiar jeszcze raz kandydować w najbliższych wyborach do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. I chciałbym tam przypilnować tych spraw, które zaczęły iść w dobrym kierunku. Mam na myśli wspieranie działań regionalnych. Wrocław ma 3 miliardy w swoim budżecie. Samorząd wojewódzki dysponuje kwotą ok. 1,5 miliarda. Widać zatem, jak wielkie są dysproporcje pomiędzy możliwościami finansowania różnych działań w ?centrum? i poza nim. A poza aglomeracją wrocławską mieszkamy my - 2/3 ludności całego Dolnego Śląska. Nie można pozbawiać nas szansy na rozwój. Projekt o nazwie ?Dolny Śląsk XXI?, którego autorem jest obecny prezydent Wrocławia niestety niesie takie niebezpieczeństwo. Jedna osoba, zarządzając Wrocławiem i mając swoją silną reprezentację w sejmiku, będzie dzielić nie tylko kasę miejską, ale także wojewódzką. Czy będzie pamiętać o nas? Wątpię. Ja jestem z Lądka Zdroju, z Ziemi Kłodzkiej, z regionu wałbrzyskiego i się na to nie zgadzam!

Wstaw komentarz