Fejsbóg
Zastanawiam się na fenomenem Facebooka. Sam dałem się wciągnąć i zaglądam na portal niemal codziennie. Głównie w kwestiach organizacyjnych związanych z Przeglądem Filmów Górskich, jako członek grupy wymieniającej techniczne informacje. Nie mogę jednak się oprzeć, aby czymś od czasu do czasu nie podzielić się ze znajomymi. I zerknąć co też tam u nich słychać.
Źródłem sukcesu jest sprytna formuła wymyślona w 2004 roku przez 19-letniego wówczas Marka Zuckenberga, studenta Uniwersytetu Harvarda. Dzięki niej po sześciu latach serwis miał pół miliarda użytkowników, zatrudnia tysiąc osób a jego wartość handlowa wyceniana na jakieś niebotyczne kwoty, które trudno sobie wyobrazić. Sam Zuckenberg znalazł się na liście najbogatszych ludzi świata prowadzonej przez tygodnik Forbes.
Genialna formuła Zuckenberga pozwala leczyć kompleksy, przenosić się do innego, lepszego świata, podglądać innych, pochwalić się czasem, znaleźć akceptację (lubię to!) i wykreować swój wizerunek zgodnie z własnymi marzeniami. Czyli uderza w nasze nie zawsze uświadamiane, trochę wstydliwe ale istniejące słabości. Bo w końcu każdy je ma. Jeśli więc leczone są nasze słabe strony, to łatwo się od lekarstwa uzależnić. A to – jak czytam – zaczyna być problem. Facebook staje się dla wielu ludzi jedynym światem, w którym chcą istnieć. I jedynym w którym istnieją. Nie są w stanie oderwać się od komputera przez wiele godzin. — Do amerykańskich psychoterapeutów bardzo często zgłaszają się sami młodzi ludzie, bądź przerażeni uzależnieniem ich pociech rodzice. — informuje portal Forsal.pl — Wielu z nich próbuje odzwyczaić się od nałogu samodzielnie, np. wyznaczając sobie określone dni, w których mogą korzystać z Facebooka, prosząc bliskich o zmianę hasła do logowania, całkowitą dezaktywację posiadanego konta, a nawet likwidację profilu. Zwykle jednak okazuje się, iż nie są w stanie sami sobie poradzić i wtedy nie pozostaje im nic innego oprócz skorzystania z fachowej pomocy specjalistów od uzależnień.
Już nie dziwi grupa ludzi siedzących razem, ale bez kontaktu z rzeczywistością stukających w klawiatury laptopów. Nie dziwi, że na plaże, czy do parku nie sposób wyjść bez komórki z internetem, że czciciele Fejsboga są wszędzie. Być może dlatego, że im większy mamy problem, tym chętniej tworzymy sobie alternatywny, piękny i akceptowalny świat. Ten sam mechanizm wykorzystują sekty religijne, twórcy Amwaya, niektórzy politycy. Jak wszystko, z czasem formuła się zużyje i powstanie nowy kult. Na razie Fejsbóg ma coraz więcej wyznawców.

Wstaw komentarz