Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Fabryka hostii

Data wysłania postu: 12 maja 2011 r.

Wczoraj byłem w fabryce hostii. To miejsce, w którym na własne oczy możemy ujrzeć granicę pomiędzy technologią i mistyką. Zawsze interesowało mnie, gdzie ta linia przebiega. W którym miejscu proza staje się poezją, szpetota pięknem a wafelek hostią. Fabrykę hostii w czeskiej Bilej Vodzie odwiedziłem z okazji uruchomienia nowej linii produkcyjnej. Produkowane na niej są wafle (lazenske oplatky), które moje uzdrowisko sprzedaje później kuracjuszom. Kupowane są chętnie więc ręczną produkcję zastąpiono niewielką linią zmechanizowaną. I to wydarzenie uroczyście zainaugurowano w obecności biskupa ostrawsko-opawskiego. Hostie i komunikanty robi się nadal ręcznie, a właściwie nożnie, bo maszyna do wycinania opłatków komunijnych jest na pedały. Najpierw wypieka się wafelki, następnie układa w stosy i wycina z nich komunikanty. Okrągłe opłatki wędrują do kosza po czym pakowane są w foliowe torebki i wysyłane do wszystkich parafii w Czechach. W tym laickim kraju, cały obszar zaopatruje ta właśnie jedyna wytwórnia. Nie jest to jednak zwykły zakład produkcyjny. W holu wejściowym wyłożony w gablocie jest oryginalny XVIII-wieczny mszał, w produkcji uczestniczą siostry zakonne (kiedyś wyłącznie one), wszyscy mówią trochę ciszej a w pomieszczeniach unosi słodki zapach. A więc jakaś nutka niebiańskiego mistycyzmu jest wyraźnie wyczuwalna. I całe szczęście, bo obawiałem się, że produkcyjna proza będzie bardziej przyziemna, a konfrontacja mistyki i technologii bardziej drastyczna. Motyw ten chętnie wykorzystywali surrealiści. Przypomina mi się fragment mało znanej, znakomitej powieści Borisa Viana pt. Jesień w Pekinie. W pierwszym rozdziale pojawiają się tam agresywni księża, którzy strzelają z autobusu do przechodniów miotaczami hostii. Prowokacyjnym wykorzystaniem symboli religijnych w sztuce posługiwali się Luis Bunuel (w Psie Andaluzyjskim) i Salvador Dali (Eucharystyczna martwa natura, Nuklearny krzyż, Madonna z mistyczną różą). Spodziewałem się właśnie takiego efektu.

A w ogóle polecam odwiedzenie Bilej Vody. Mała miejscowość (ok. 300 mieszkańców), otoczona z trzech stron polską granicą, z dużym klasztorem i ciekawą historią warta jest choćby krótkiej wizyty. To tylko dwa kilometry od Złotego Stoku. A wytwórnię, jak się pogada z szefem, można zwiedzić i kupić lazenske oplatky.

Zdjęcia pochodzą ze strony producenta, a więcej informacji można znaleźć w Wikipedii i na http://www.bilavoda.cz/

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj ten post Wydrukuj ten post
    Komentarze (0) Trackbaki (0)

    Brak komentarzy.


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.