Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Dolar

Data wysłania postu: 3 listopada 2012 r.

Pamiętam jak leżał w szafce, na specjalnej półce w kartoniku z najważniejszymi dokumentami. Schowany był w białą kopertę. Czasem, kiedy przychodziłem wcześniej ze szkoły, wyciągałem go o oglądałem. Przesuwałem palcami po ledwo wyczuwalnych wypukłościach druku, sprawdzałem pod światło, przyglądałem się boskiemu oku spoglądającemu z rozświetlonego promieniami trójkąta. Dotykanie banknotu miało jeszcze posmak pewnej tajemnicy. Rodzice prosili mnie abym nikomu o nim nie wspominał. Posiadanie dolarów było podejrzane, nawet trochę nielegalne. Dopuszczony do rodzinnej tajemnicy czułem się ważniejszy. Banknot, który mieliśmy, przyszedł kiedyś w liście od dalekich krewnych. Pocztą lotniczą w pachnącej zagranicą kopercie ze skośnymi biało-czerwono-niebeskimi paskami na obwodzie. To był chyba jedyny list jaki przysłali. Dolar był naszym rodzinnym kapitałem na czarną godzinę. Ojciec zarabiał wtedy, jak na lokalne warunki stosunkowo dobrze, w przeliczeniu po czarnorynkowym kursie, jakieś osiem-dziewięć dolarów. Na dolara trzeba było pracować parę dni. Dolar był przepustką do  innego świata, do peweksu oddalonego o setki kilometrów w najbliższym mieście wojewódzkim. To był świat kolorów, zapachów które bez wahania można było określić jako luksusowe, soczków dodoni w puszkach, gum balonowych Donald i wielu innych rzeczy, które widziałem pierwszy raz. Już sama świadomość, że taką przepustkę się posiada była prawdziwą radością.

Dolar mieszkał z nami jakieś dziesięć lat. Potem rodzice postanowili się budować i podczas wspólnej rodzinnej narady uznaliśmy, że to jest ten moment, który wymaga uruchomienia wszystkich rodzinnych zasobów, również tych na czarną godzinę. Któregoś dnia dolar znikł.

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj ten post Wydrukuj ten post
    Komentarze (2) Trackbaki (0)
    1. Urocze. A ja tymczasem, układając na dywanie wzorki z monet, które w dniu swojego ślubu zebrali spod kościoła moi rodzice, byłam przekonana, że jesteśmy bogaci. Minęło kilka dobrych lat, zanim spytałam : Mamo, a co to jest denominacja?

    2. Jeśli ktos pamięta jak wyglądały ówczesne banknoty i monety to dolar naprawde mógł fascynować. Nasze banknoty były wymięte, brudne, przedstawiały robotników lub jakąś zabałaganioną fabrykę. A dolar miał zupełnie inną czcionkę, portret prezydenta, który wyglądał jak król i to Boskie Oko, które rysowałem na lekcjach religii. Był więc trochę z nieba, trochę z bajek i było to po nim widać.


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.