Czy Czesi naprawdę są inni?
Pytanie w tytule jest właściwie retoryczne. Są inni.
Przykład pierwszy. Mariusz Szczygieł w swojej najnowszej książce „Laska nebeska” podaje przykład szczególnie wymowny i to z naszego lądeckiego podwórka. Nad Lądkiem wznosi się góra Borówkowa (900 m). Kilka lat temu Czesi postawili tam 27 metrową wieżę widokową. Projektantem i pomysłodawcą tej wieży był inż. Matoušek, który prowadzi obok niewielki interes gastronomiczny: grill, kiełbaski, piwo itp. Na początku swej działalności inż. Matoušek powiesił na budyneczku swojego grila tablicę z tekstem zachęcającym do dobrej zabawy za życia, bo po śmierci tymi doczesnymi radościami już nie będzie można się cieszyć. Dodam, że kilka metrów obok, po polskiej stronie polanki z wieżą znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona spotkaniom opozycji w latach osiemdziesiątych, pamiątkowy obelisk, krzyż i pomnik księdza Kruszyny zasłużonego dla wspierania działalności opozycyjnej. W tym kontekście inż. Matoušek został pouczony przez polskich strażników martyrologii, że napis jest dalece niestosowny, zwłaszcza w takim miejscu. I po kilku interwencjach napis zdjął. Dla świętego spokoju, bo pewnie do tej pory nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi.
Przykład drugi. Wiosną poznałem na jednej z imprez w Pasterce (dla mniej zorientowanych, osada w Górach Stołowych, tuż przy granicy z Czechami) Ludka Jocha, Czecha, entuzjastę gór, muzyki alternatywnej, filmowania i ogólnie aktywnego penetrowania rzeczywistości. Ludek podsyła mi od czasu do czasu jakieś filmy z różnych dziwnych koncertów i wydarzeń. Na jedno z kolejnych spotkań w Pasterce zjawił się na staromodnym rowerze z tzw. torpedem w tylnym kole. To urządzenie, które pozwala hamować pedałami. Ludek przyjechał prosto z rajdu „Tour de Torpedo”. Kilkadziesiąt osób wyciągnęło swoje stare rowery z komórek, przebrało się stosownie do epoki i zrobiło w weekend wspólną wycieczkę. Oczywiście, jak w dawnym Wyścigu Pokoju, co jakiś czas na trasie znajdowały się punkty z napojami. Tymi napojami było piwo, śliwowica, becherowka, fernet i coś na ząb. Wszyscy solidarnie zatrzymywali się, posilali, po czym wsiadali na rowery i jechali dalej drogą publiczną. Przejazd ochraniała policja.
Przykład trzeci. Odwiedziłem kiedyś starostę Teplic nad Metują. Chodziło o współpracę w kwestii filmów górskich, ponieważ w Teplicach od lat organizowany jest znakomity festiwal z tym właśnie repertuarem. Pan starosta siedział za biurkiem w polarze i kraciastych portkach, bo właśnie wrócił z krótkiego wypadu w skałki na mały wspin. Za jego plecami, na kaloryferze suszyły się przemoczone buty turystyczne z brawurowo wywalonymi językami i rozłożonymi wkładkami. Obok suszyły się skarpety. Pan starosta spytał się czy napiję się herbaty. Powiedziałem, że chętnie, więc czym prędzej zabrał się za mycie kubków w podręcznej umywalce. Wtedy zauważyłem, że jest w miękkich, kraciastych bamboszach.
No więc Czesi są inni, co w „Lasce nebeskiej” Szczygieł udowadnia bez trudu. Dochodzi także do ciekawej konkluzji, że Czesi zostali wymyśleni właśnie po to, aby wprowadzać Polaków w dobry nastrój.
Moje zdjęcie z rowerem Ludka wykonała Margośka Margośka. Dzięki!
I na deser strona z filmami Ludka http://www.youtube.com/user/ludour1?ob=0&feature=results

Listopad 8th, 2012 - 20:23
Jako kolejny dowód na inność braci CZ – coroczne jesienne Lhotské struhadlo czyli bieg narciarski po asfalcie połączony z konsumpcją na trasie. Start i meta przed knajpą w Machowskiej Lhocie.
http://www.facebook.com/events/118632554953532/
Kto u nas organizuje takie luzackie eventy?