Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Pustelnik prawdziwy

Pustelnik stał na poboczu drogi niedaleko przystanku autobusowego w Żelaźnie. Wyglądał zwyczajnie: drobnej postury, w ortalionowej kurtce koloru nieokreślonego, ciemnych spodniach i czarnych półbutach. Usiłował „złapać okazję” ale robił to bardzo nienachalnie. Ot tak, machał ręką od czasu do czasu. Było widać, że specjalnie się nie spieszy.

— Do tej pory nie miałem żadnych doświadczeń z pustelnikami — zagaiłem, kiedy już siedzieliśmy razem w samochodzie. — Właściwie to nawet nie wiem, jak powinienem się zwracać.

— Może... bracie? — zaproponował pustelnik. Na imię miał Elizeusz.

Jechaliśmy razem dwadzieścia minut skupiając się na uprzejmościach i ustalaniu wspólnych znajomych. Kiedy wysiadł wpadł mi do głowy szatański pomysł: zadzwonię do „N.P.M."-u i podpowiem im ten temat! Niech wiedzą, jak wygląda prawdziwy pustelnik.

Wzgórze Cierniak (595 m npm) usytuowane jest w Górach Złotych, w Kotlinie Kłodzkiej. U podnóża jego lesistych zboczy znajduje się Radochów, niewielka wieś sąsiadująca z Lądkiem Zdrojem. Na szczycie góry w 1849 roku Antoni Wachsmann, ówczesny sołtys Radochowa zbudował kaplicę w podzięce za cudowne ozdrowienie z ciężkiej ospy. Góra stała się sławna wśród licznych pielgrzymów więc fundator dwa lata później wybudował nową, murowaną kaplicę a następnie w 1854 roku rozbudował ją. Wieść o cudownym miejscu przyciągnęła pierwszego pustelnika. Jak podają źródła, był nim Ernö Haucke, który zamieszkał na Cierniaku 14 maja 1853 roku. Po nim pustelnia była miejscem pobytu kolejnych dziewięciu pustelników. Ostatni z nich rezydował na wzgórzu w latach 1938-46 i wyjechał wraz z miejscową ludnością do Niemiec. W miarę upływu lat kaplica podupadła a czas zatarł ślady po pustelni. Lata dziewięćdziesiąte stały się okresem powrotu tego miejsca do dawnej świetności. Odnowiono kaplicę, odrestaurowano, malowidła, poprawiono i ufundowano nowe kamienne stopnie. Obecnie jest ich 214 i każdy ma wyryty napis upamiętniający fundatora. Wyjątkiem jest stopień czternasty z tajemniczym gotyckim napisem „Polnische Freundschaft” (Polska Przyjaźń).

W roku 1999 szczyt Cierniaka znalazł się na trasie wędrówki pewnego człowieka, który zauroczony tym miejscem postanowił zostać jedenastym pustelnikiem.

— Co trzeba zrobić żeby zostać pustelnikiem — zapytałem, gdy w ciepły czerwcowy wieczór siedzieliśmy nieopodal pustelni.

— Nie można tak od razu pójść do pustelni. Dojrzewałem do tej decyzji od wielu lat. W dzieciństwie dużo chorowałem. Później skończyłem szkołę ogrodniczą i pracowałem krótko w zawodzie. Właściwie zawsze lubiłem samotne życie. Przez kilka następnych lat mieszkałem w klasztorach w Zakopanem, potem w Przemyślu, Krakowie i Częstochowie. Pracowałem też jako opiekun dla niepełnosprawnych. W którymś momencie postanowiłem pójść za głosem serca i zdecydowałem się na życie pustelnicze.

— To jest pierwsza pustelnia?

— Właściwie druga. Pierwsza była w Wambierzycach. Wykonywałem tam różne prace wokół bazyliki. Pustelnia usytuowana jest niemal w środku wioski. Przychodzi wielu ludzi, którzy przeszkadzają, robią głośne uwagi, na przykład że zbijam jakiś majątek. Byłem tam 3 lata.

— Dlaczego brat opuścił Wambierzyce?

— Dowiedziałem się, że w Puszczy Jaworowej pod granicą czeską jest rajskie źródło a obok niego kaplica. Po drodze wszedłem na tę górę. Rozejrzałem się wokół i... postanowiłem tu osiąść.

— Były tu jakieś ślady poprzedniej pustelni?

— Został tylko zarys ścian koło kapliczki. Ja wybrałem inne miejsce. Trzeba było oczyścić teren, usunąć powalone drzewa, skuć fragment skały. Z czasem pojawili się ludzie, którzy trochę pomogli. Pierwsza zima była bardzo ciężka. Niektórzy myśleli nawet, że zamarzłem. I tak jestem tu już czwarty rok.

— A jak wygląda dzień pustelnika?

— Wstaje się o trzeciej...

— O trzeciej!? Dlaczego tak wcześnie...

— No, żeby się zmieścić z brewiarzem. Najpierw mam godzinę czytań, potem medytuję...

— I śniadanko?

— Nie. Różaniec...

— A potem śniadanko?

— Różaniec jest po drodze do kościoła, na mszę o siódmej. Zajmuje mi to trochę czasu ponieważ mam do kościoła w Lądku godzinę drogi.

— I po mszy, śniadanko.

— Kolejna modlitwa z brewiarza. Właściwie rzadko się zdarza abym jadł śniadania.

— Jak wygląda posiłek pustelnika. Przecież z tymi korzonkami to chyba nie do końca prawda?

— Te korzonki to przenośnia. Jem kaszę jęczmienną, ryż, fasolę. Celem życia pustelniczego jest dążenie do wyzbycia się potrzeb doczesnych, nawet posiłków.

— Czyżby także obiadów?

— Na obiad gotuję sobie krupnik albo rosół z makaronem na oleju. Ludzie przynoszą czasem jakieś produkty a ja nie jestem wybredny.

— Wróćmy do rozkładu dnia.

— W ciągu dnia jest praca przy kaplicy albo przy pustelni. Wodę noszę ze źródełka z drugiej strony góry. Czasem schodzę w dół i pomagam przy różnych pracach. Dostaję za to posiłek lub niewielkie wynagrodzenie „co łaska”. Czasem sam proszę o pomoc na przykład przy pocięciu drewna na opał. Nie mam piły... Robię też ikony. Po południu piszę. Opisuję życie pustelnicze, notuje swoje myśli.

—Wieczorem modlitwa i leciutka kolacja.

— Leciutka kolacja?

— Kromka chleba ale też nie zawsze. Nie przejadam się za bardzo. Głównie jadam jeden posiłek dziennie. Teraz takie mam założenie, aby jadać tylko trzy razy w tygodniu.

— Dlaczego?

— Uznałem, że jest teraz taka potrzeba.

— Przy tak wczesnym wstawaniu trzeba równie wcześnie chodzić spać.

— Kładę się spać koło ósmej.

— Widzę, że brat nie ma zegarka.

— Miałem raz zegarek ale ciągle stał. Zapominałem go nakręcać.

— Często bywa brat odwiedzany w swojej pustelni?

— Zdarzają się odwiedziny. Sporo ludzi przychodzi do kaplicy, do pustelni trafiają tylko niektórzy, raczej przypadkowo. Ostatnio odwiedził mnie wyznawca Kriszny. Rozmawialiśmy kilka godzin. Moja obecność niestety przyciągnęła też złodziei. Dwa razy zostałem okradziony. Nie mam zbyt wiele dobytku więc za pierwszym razem zabrano mi piłkę do drewna i sekator a za drugim razem latarkę, którą kupiłem od Ruskich i komplet śrubokrętów.

— A podróże? Zdarza się, że brat czasem opuszcza swa pustelnię?

— Moje podróże to najczęściej piesze wyprawy. Ostatnio, odkąd mam rower, nie korzystam z autobusu. Teraz nawet przerzutkę sobie założyłem. Angielską.

— A rachmistrz spisowy odwiedził brata?

— Ja jestem zupełnie wyłączony z tych spraw. Nie mam tu zresztą żadnego numeru ani adresu. Nikt mnie nie spisywał.

— I co dalej? Czy brat zamierza pozostać tu na dłużej?

— Zastanawiałem się nad tym. Miałem nawet pomysł aby wybrać się w Sandomierskie. Teraz jednak powstaje nowa pustelnia, więc chyba tu zostanę.

Tradycje pustelnicze na Ziemi Kłodzkiej sięgają wielu wieków. W niektórych miejscach, jak na przykład w Wambierzycach, bywało ich kilku jednocześnie. W okolicach Lądka Zdroju w roku 1945 rezydowało dwóch: jeden na Cierniaku a drugi pod efektowną gnejsową skałą Iglica na stokach Królówki (784 m n.p.m.). Pustelnia pod Iglicą powstała w 1813 roku i dotrwała do roku 1950. Wtedy to ostatni rezydujący tu pustelnik opuścił to miejsce i trudno mu się dziwić. Niespodziewanie dla samego siebie przez pięć lat musiał żyć w „radzieckiej strefie okupacyjnej” bowiem część uzdrowiska i przyległe tereny leśne administrowane były przez wojska ZSRR. Pewnie nie bardzo się dogadywał z nowymi administratorami.

Jak wynika z moich informacji, brat Elizeusz, pustelnik na Cierniaku jest jedynym pustelnikiem w Kotlinie Kłodzkiej i jednym z nielicznych w Polsce. Dotrzeć na Cierniak można bez trudu od przystanku autobusowego w Radochowie (przy przejeździe kolejowym). Idziemy w kierunku widocznej wsi a po dojściu do mostu na Białej Lądeckiej przekraczamy go i kierujemy się w lewo. Po kilkudziesięciu metrach skręcamy z asfaltowej drogi w kierunku bliskich już zboczy Cierniaka, szlakiem niebieskim, którego pierwsze znaki napotkamy już na moście. Zajmie to ok. 30 minut. Można wybrać drogę nieco dłuższą ale wiodącą przez Jaskinię Radochowską. Wówczas zaczynamy spacer od drugiego przystanku PKS w Radochowie i poruszamy się za znakami zielonymi a od polany przy jaskini szlakiem niebieskim. Ten wariant jest o ok. 10 minut dłuższy. Po dotarciu do kaplicy trzeba sobie zadać nieco trudu, aby znaleźć pustelnię. Obiecałem, że nie będę tego nadmiernie ułatwiał.

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj tę stronę Wydrukuj tę stronę
    Komentarze (11) Trackbaki (0)
    1. interesujący reportaż,spotkanie z pustelnikiem to ciekawe przeżycie, niby banalna historia a jednak ma coś w sobie.

    2. Oj ten nasz radochowski pustelnik :-) Niesamowity człowiek, zazdroszczę mu niekiedy spokoju ducha. Podziwiam go za pogodę ducha i niezmąconą niczym wiarę. Szkoda, że tak mało osób w Radochowie mu pomaga. A przydadzą mu się chociażby świeczki, bateria do latarki, narzędzia ogrodnicze, bo słyszałam od mamy, że nowa piła coś nie bardzo działa.
      Pozdrawiam Pana serdecznie, dziękuję za ten artykuł :-) I korzystając z okazji, życzę aby się Panu miło mieszkało w Radochowie:-)

    3. Mam nadzieję, że w takim miejscu będzie się mieszkało dobrze. Jak bedę szykował parapetówke to dam znać. Pozdrawiam.

    4. pozdrowienia dla pustelnikow za odwage szczery podziw ja tez bym tak chcial ale brak odwagi

    5. Szłam do Jaskini Radochowskiej z koleżanką i napotkałyśmy właśnie na drodze mały Kościółek bardzo zdziwione.. Potem jak wracałyśmy tą samą drogą stanełysmy i czytałyśmy na temat uzdrowień właśnie w tej okolicy o pustelniku aż tu pojawił sie Pan Pustelnik..Który sie tylko spytał skąd jesteśmy i sie zdziwił, że we Wrocławiu nikt o nim nie wie.

    6. Ale pozdrawiamy gorąco. Szkoda, że tak mało rozmawiałyśmy z Panem. Nawet byłyśmy przy Pańskiej chatce i sie zastanawiałyśmy.. Czy tu ktos mieszka.:)) Podziwiamy Pańską odwagę w środku lasu w samotności troche chyba ciężko się mieszka, ale jak widać ciekawie :)).

    7. Droga Jadziu
      Nie jestem pustelnikiem tylko autorem tekstu o nim. Pan, z którym romawiałyście na pewno nie jest mną. Mały kościółek przy drodze na pewno nie jest sanktuarium na Cierniaku. Mam nadzieję, że tajemniczy rozmówca nie czynił w moim imieniu żadnych zobowiązań i propozycji. Pozdrawiam i dziekuję za wizytę na blogu.

    8. Witam p.Zbigniewie!
      Na bloga trafiłem zupełnie przypadkowo poprzez artykuł o jednym z wykładowców Politechniki Wrocławskiej. Styl pisania jaki Pan prezentuje zaciekawił mnie na tyle, że zaczałem przeglądać pozostałe wpisy i w końcu trafiłem na ten. Jest on wyjątkowo interesujący i przyznam iż chciałbym wyjątkow poznać osobę pustelnika ponieważ nigdy nie miałem możliwości rozmowy z tak ciekawą osobowaścią a przyznam, że i w domu wynalazłoby się pewnie kilka zbędnych rzeczy które przytoczonej osobie z pewnością by były przydatne. Czy wie Pan może coś na temat dalszej egzystencji tego człowieka? Czy nadal zamieszkuje opisane powyżej miejsca?
      Pozdrawiam Marcin

    9. Zamieszkuje i radzi sobie, ale myślę, że każde wsparcie przyjmie z wdzięcznością. Jako ciekawostke mogę podać, ze tekst o pustelniku z Cierniaka został przetłumaczony na serbski i ukazał się w portalu informacyjnym dla osób interesujących się taką forma egzystencji na Bałkanach. Dziękuje za życzliwe słowa.

      http://pustinja-nova.blogspot.com/2011/01/slucajni-susret-s-pustinjakom.html

      Zbyszek Piotrowicz

    10. Dziękujemy za gościnę i miła rozmowę podczas naszej wycieczki w piątek 9 września 2016 . Brat Elizeusz sprawił wielką frajdę dzieciom pozwalając im zadzwonić w dzwonnicy na Anioł Pański. Elizeusz jest bardzo pogodny , cierpliwy i bardzo chętnie opowiada o historii tego miejsca Życzymy pomyślności i wytrwałości i błogosławieństwa Bożego. Grupa Turystyczna Kalisz-Ostrów Wlkp.


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.