Zbigniew Piotrowicz blog i serwis internetowy

Kto czekał na Joe?

(Tekst opublikowałem pierwotnie w „Gazecie Górskiej” 23 marca 2004 r.)

„Dotknięcie pustki” to książka, o która w środowisku wspinaczkowym zyskała miano kultowej i, jako jedna z niewielu książek o tematyce górskiej, drukowana była w dużych nakładach. W ostatnich dniach marca na ekrany polskich kin wszedł film pt. „Czekając na Joe”, będący ekranizacją relacji książkowej. O filmie słychać było już od jakiegoś czasu. Zbierał dobre recenzje i nagrody. Wszystko wskazuje na to, że będzie wydarzeniem także u nas.

Autor

Joe Simpson urodził się w 1960 roku w Kinrara w Indochinach. Jego ojciec, zawodowy oficer, przenosił się z rodziną tam, gdzie został skierowany przez swoich przełożonych. W ten sposób Simpson swoje dzieciństwo spędził nie tylko w Anglii ale także na Dalekim Wschodzie, na Gibraltarze i w Niemczech. Ukończył anglistykę i filozofię na uniwersytecie w Edynburgu, a w późniejszych latach zaangażował się w działalność w ruchu Greenpeace.

Pierwsze poważniejsze doświadczenia wspinaczkowe Simpsona miały miejsce w 1973 r. Miał wówczas 13 lat! Rok później należał już do grona utalentowanych wspinaczy skalnych i w tym samym czasie przeczytał książkę Heinricha Harrera „Biały Pająk” traktującej o zdobyciu północnej ściany Eigeru. Był to dla Simpsona moment przełomowy. Jak sam wspomina „był tą książką urzeczony i przerażony”. Naturalną koleją rzeczy następnymi etapami były zimowe wspinaczki w Szkocji i pierwsze doświadczenia alpejskie. Na początku lat 80-tych awansował do czołówki brytyjskich wspinaczy dokonując kilku liczących się przejść na najtrudniejszych ścianach Alp.

Wyprawa

W maju 1985 roku uczestniczył w małej, trzyosobowej wyprawie w masyw Cordillera Huayhuash (Peru). To, co tam przeżył, zaważyło później na całym życiu Simpsona. Celem wyprawy była góra Siula Grande o wysokości 6356 m, zdobyta już w 1936 roku i później kilkakrotnie odwiedzana przez alpinistów z różnych krajów. Sportowym wyzwaniem była jednak niezdobyta zachodnia ściana, która oparła się kilkukrotnym atakom. Dwójka Yates i Simpson wchodzi w ścianę 4 czerwca i po trzech dniach wytężającej i niebezpiecznej wspinaczki pokonuje niemal półtorakilometrowe urwisko. Wracają granią północną, na której zakładają jeszcze jeden biwak. Dramat zaczyna się czwartego dnia wspinaczki. Zespół jest już wyczerpany, a pokonywanie trudności na grani zajmuje nadspodziewanie dużo czasu. Na jednym z uskoków grani Simpson odpada i łamie nogę. Zespół jest ciągle na znacznej wysokości, w trudnym terenie. Złamana noga właściwie uniemożliwia im dalsze poruszanie się granią. Podejmują desperacką próbę powrotu zjazdami wzdłuż ściany zachodniej. Ogromnym wysiłkiem i w złej pogodzie udaje im się dotrzeć w pobliże podstawy ściany. Wtedy następuje drugi wypadek. Simpson opuszczany przez Yatesa wpada do szczeliny brzeżnej. Brak komunikacji, zagrożenie upadkiem i przekonanie o śmierci partnera powoduje, ze Yates decyduje się na odcięcie liny. To była prawie ulga, kiedy odciął linę — wspominał później Simpson — ciche spadanie, nieważkie, odważne runięcie w ciemność, tylko po to żeby stwierdzić, że to jeszcze nie koniec. O wiele gorsze niż kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić było to, co nastąpiło potem. Simpson nie załamuje się, udaje mu się wydostać ze szczeliny i przez cztery kolejne dni czołga się do obozu bazowego przerażony obawą, że jego partnerzy już odjechali. O ogromnym wysiłku świadczy choćby to, że traci wówczas 20 kg swojej wagi.

Książka

Trzy lata później, w 1988 r. opublikowana zostaje w Anglii książka „Dotknięcie pustki” – relacja z tej dramatycznej wspinaczki, epopeja strachu i cierpienia. Opowieść napisana została nie tylko z talentem literackim ale rzadką umiejętnością zachowania dystansu do własnych doświadczeń. Czytając mamy przekonanie, że relacja jest szczera i rzetelna. Bez egzaltacji i z drobiazgowo odtworzonymi realiami. W dniu ukazania się książki jej autor wspominał: Byłem z siebie niepomiernie dumny – nie dlatego żebym uważał, że książka jest nadzwyczajna, ale po prostu z tego, że w ogóle potrafiłem ją napisać. Gdy zacząłem, moje aspiracje były bardzo skromne. Chciałem opowiedzieć prawdę, o tym co zdarzyło się Simonowi Yatesowi i mnie na Siula Grande w Peru, opisać to uczciwie i z uczuciem.

Książka początkowo sprzedawała się słabo. Tego samego roku otrzymała jednak prestiżową w środowisku wspinaczkowym nagrodę Boardmanna-Taskera w kategorii literatury górskiej. W rok po premierze brytyjskiej książka trafiła na rynek amerykański. Wielkie turnee autorskie zorganizowane przez wydawcę amerykańskiego uczyniło Simpsona popularnym. — Denver, Los Angeles, Pasadena, San Francisco, Chicago a potem do domu. — wspomina Simpson zaskoczony swą nagłą popularnością. — Wylądowałem w skąpanym w deszczu Manchesterze w kiepskim stanie, przemęczony i oszołomiony lotem i zmianą czasu. „Dotkniecie pustki” jeszcze bardziej pogłębiło we mnie brak wiary w siebie. Zdaje się niechcący stworzyłem potężnego, kłopotliwego dziwoląga, po czym uprzytomniłem sobie z przerażeniem, ze zawsze będę musiał z nim żyć. Zawsze będę postrzegany, jako ktoś kto spadł z góry, doczołgał się do domu i napisał o tym książkę. I nie zanosiło się na to, żebym pozbyć się takiego wizerunku.

Posypały się dalsze nagrody (Simpson wygrał m.in. rywalizacje z głośnym dziełem Stephena Hawkinga „Krótka historia czasu”), pojawiły kolejne, lepsze lub gorsze tłumaczenia. Autor „Dotknięcia pustki” stał się niespodziewanie dla siebie człowiekiem majętnym. Żyjąc przez wiele lat z zasiłku socjalnego, był zaskoczony i przestraszony nową sytuacją. Po kilku latach łączny nakład przekroczył pół miliona egzemplarzy w czternastu językach!

„Dotknięcie pustki” wydane zostało także w Polsce nakładem wydawnictwa Stapis w roku 1992. Pięć lat później ukazała się w naszym kraju nakładem tego samego wydawnictwa, kolejna książka Simpsona pt. „Gra z duchami” traktowana jako kontynuacja „Dotknięcia pustki”. Jest to z jednej strony pamiętnik, a z drugiej refleksja nad rolą przypadku w ludzkim życiu.

Film

Wiosną 1989 r miała miejsce pierwsza próba ekranizacji wydarzeń spod Siula Grande. Na potrzeby amerykańskiej sieci telewizyjnej ABC, w kanadyjskich Górach Skalistych, w okolicach Banff nakręcono 15 minutowy film, który miał być rekonstrukcją wydarzeń. Potrzeby komercyjne zadecydowały, ze relacja była teatralnie udramatyzowana. Simon odgrywał przecięcie liny, a ja wyczyniałem akrobacje, odpadając aż zanadto realistycznie ze sterczącego lodowego urwiska i pozorowałem czołganie się ze złamaną nogą, podczas gdy wiatraki wzbijały wokół nas tumany śniegu, imitując zamieć — relacjonuje Simpson odsłaniając nieco kulisy produkcji — Spędziliśmy pięć pijackich dni warkocząc helikopterem po całych górach.

W świadomości przeciętnego widza w Polsce, góry i wspinanie wyglądają tak, jak na durnowatym filmie „Cliffhanger”, gdzie Sylwester Stalone opędza się od lawiny walizką z milionem dolarów, albo bardziej ambitnym, ale też niezbyt udanym obrazie Wernera Herzoga „Krzyk kamienia”. Tym razem otrzymujemy, chyba po raz pierwszy, film autoryzowany przez samych bohaterów wydarzeń. Prawdziwą historię, do której nie trzeba było pisać wymyślnego scenariusza. Realizatorom udało się uniknąć fałszywego patosu i tandetnych sposobów na przestraszenie widza. Ekipa filmowa, kierowana przez Kevina McDonalda pofatygowała się nawet pod Siula Grande i wiele scen nakręcono w autentycznych miejscach. Dzięki temu zabiegowi otrzymaliśmy film, który jest inscenizowanym dokumentem, ale na szczęście, odbiegającym daleko od naszych rodzimych tzw. rekonstrukcji wydarzeń. Mamy więc film, o którym wąskie grono dotychczasowych widzów mówi: „Najlepszy!”

Na koniec warto jeszcze wrócić do polskiego tytułu. Radykalne zmiany czynione przez tłumaczy lub wydawców są zawsze nieco ryzykowne. Książka znana jest w Polsce właśnie jako „Dotknięcie pustki” i ten komunikat w zwarty w tytule wydaje się oddawać intencje autora. Simpson był w miejscu, z którego mało kto wraca, dotykał pustki, miał świadomość, że balansuje na granicy życia.

W książce, na filmie i w rzeczywistości, na Joe Simpsona nikt nie czekał. Na tym polegał jego dramat.

„”

Be Sociable, Share!
  • Twitter
  • email
  • StumbleUpon
  • Delicious
  • Google Reader
  • LinkedIn
  • BlinkList
    Wydrukuj tę stronę Wydrukuj tę stronę
    Komentarze (12) Trackbaki (0)
    1. Fragment o filmie jest kiepsko napisany. Czytelnik może odnieść wrażenie, że owym świetnym filmem jest trwająca 15 minut telewizyjna produkcja z ’89, podczas gdy chodzi o film z 2003 r.

    2. Książka nieosiągalna.Szkoda.

    3. Posiadam książkę wiec jeśli Kasiu chcesz podaj po prostu swój adres e-mail a prześlę Ci na pocztę :) Pozdrawiam!

    4. Matylda, czy mogłabyś mi przesłać też? Bedę wdzięczny!
      mirek.guzmierski@gmail.com

    5. I bardzo dobrze, że nie wszedłeś do sejmiku!! hurrraaa, żadnych stanowisk nie powinieneś zajmować, samo bycie w PO to za mało!

    6. Całkiem ciekawy tekst. Gratuluję. A jeśli ktoś mógłby mi wysłać mailem tę książkę, będę wdzięczny. Adres: wiktor@gazeta.pl

    7. Rzeczywiście, jak teraz czytam widzę, że nie bardzo wiadomo o który film chodzi. Tekst pisałem na zamówienie dystrybutora. Miał być komentarzem do filmu, który wchodził na ekrany. W tamtym kontekście było wszystko jasne. Uzupełnię.

    8. Bardzo dobry tekst. Dodam, że również moim zdaniem polski tytuł jest idiotyczny; wygląda, jakby tłumacz nie znał angielskiego. Tytuł jest integralną częścią dzieła filmowego i jego przekład nie może zmieniać przesłania, jakie niesie. To zresztą nagminne zjawisko w tym kraju i dziwię się, dlaczego do tej pory nikt nie wytoczył z tego pwoodu procesu za naruszenie praw autorskich.

    9. …..NIE WAŻNE…..TAKI CZY INNY TYTUŁ….ODZWIERCIEDLA JEDYNIE RZECZYWISTE POZA UŁUDĄ CODZIENNĄ…DOŚWIADCZENIE POZNANIA ISTOTY SWEGO ISTNIENIA…
      BEZ ZASŁON …TAK WIĘC….DOŚWIADCZAJĄCY MOŻE ROZPOZNAĆ TO CO JEST POMIĘDZY OBSERWATOREM A A OBSERWOWANYM PRZEDMIOTEM CZY TEŻ ZJAWISKIEM…NIE JEST TRAGEDIĄ TO ŻE NIKT NIE CZEKA…..

    10. Duszku Weroniki
      Jak już będziesz dużą dziewczynką na pewno zrozumiesz, że największą tragedią jest jest właśnie to, że nikt nie czeka.
      Pozdrawiam i proszę na mnie krzyczeć.
      Zbyszek

    11. ….hm…..istnienie sam ze sobą …dla wielu…rzeczywiście jest nie do zniesienia…..
      …bardzo protekcjonalny ton…..bałeś się kiedyś ciemności?….chcesz być politykiem?
      …zacznij lubić ludzi …już nie wspomnę o tz ,,wyborcach,,….zacznij lubić siebie…
      …własnie dotykając pustki wiemy czy lubimy siebie wystarczająco by nie krzywdzić otoczenia i nie ,,pouczać,, nasladując styl ,,salvadora dali,, ,,,voneguta,,?……..

    12. Duszek co Ty za przeproszeniem pindolisz? Chcesz za wszelką cenę udawać nonkonformiste?


    Wstaw komentarz

    Brak trackbacków.